Obserwatorium mediów 1-7 grudnia 2014 r.
Wciąż o wyborach samorządowych
07.12.2014
Wciąż o wyborach samorządowych
A. Tydzień w skrócie
1. Od poprzedniego tygodnia w mediach dominuje jeden temat – wybory samorządowe, ich przebieg oraz reakcje partii i mediów. Wiele reakcji wzbudziła sugestywna okładka „W Sieci” przedstawiająca Janusza Piechocińskiego i Ewę Kopacz, ściskających sobie dłonie nad kartami wyborczymi, na których widnieje znak „x” przy PSL. W środku tygodnik pisze o osobach, które muszą znać prawdę o sfałszowanych wyborach (premier, prezydent, szef PSL) oraz określa polski system polityczny jako „demokrację fasadową” oraz „putinizm-łukaszenkizm”. W tygodniku „Do Rzeczy” pojawiają się analizy sojuszu mediów głównego nurtu (ważną rolę ma odgrywać „Urban III RP”, czyli Jacek Żakowski, jak określa go P. Semka) z koalicją PO–PSL. Z kolei Tomasz Lis, w „Newsweeku” pisze o „erupcji szaleństwa, niegodziwości i agresji” Jarosława Kaczyńskiego i jego „bezbrzeżnych kompleksach i poturbowanej osobowości”.
B. Fragmenty artykułów:
Punkt 7. Media i polityka
- P. Lisicki, „Tylko się nie wychylać”, „Do Rzeczy”, 1-7 grudnia, s. 3.
[Komentarz do informacji, że niemiecki miniserial „Nasze matki, nasi ojcowie” otrzymał nagrodę Emmy] „W takiej atmosferze chętnych do protestu brak. Instytucje to kierujący nimi ludzie. A ci doskonale rozumieją, kiedy nie należy się wychylać. Czytają pilnie «Gazetę Wyborczą» i stosują się do przekazywanej w niej pedagogiki wstydu. Ciekaw jestem, jaki będzie następny etap. Być może polscy uczniowie będą się uczyć historii z takich filmów jak «Nasze matki, nasi ojcowie», a program nauczania będą zatwierdzać ludzie pokroju Grossa. To wcale nie musi być odległa epoka”.
Punkt 8. Inne
WYBORY SAMORZĄDOWE
- M. Karnowski, „Co się stało?”, „W Sieci”, 1-7 XII, s. 3.
„Dowodów, że wynik wyborów samorządowych został zafałszowany, nie trzeba szukać daleko. Przyznają to pośrednio sami przedstawiciele władzy. Platforma robiąca dobrą minę, ale zirytowana zachłannością koalicjanta, wymusza po cichu dymisję członków Państwowej Komisji Wyborczej. […] [P]rezydent zamierza […] scentralizować drukowanie kart wyborczych. Prezydent też, widać, zna prawdę. Wie, że w tym drukowaniu jest klucz do tak mocno podkręconego wyniku PSL i tak ukręconego wyniku PiS. Nasi dziennikarze jasno wykazują, że tą drogą mogły trafić do urn sfałszowane setki tysięcy głosów. Czytając to wszystko, miałem tylko jedno pytanie: dlaczego wolę wyborców skorygowano tylko o kilka procent? […] Fakt, że kilka [procent] wystarczyło, by utrzymać władzę i kontrolę nad miliardami. Ale jednak – ludzkie pany!” [insynuacje, insynuacje].
- J. Karnowski, „Co dalej?”, „W Sieci”, 1-7 XII, s. 3.
„Jeśli uda się naprawić proces wyborczy, może to być początek naprawy Rzeczypospolitej. By tak się stało, trzeba nie tylko ulepszyć prawo oraz procedury, trzeba także powtórzyć wybory do sejmików. Zaakceptowanie faktu, że w województwach rządzą politycy bez demokratycznej legitymizacji, oznaczać będzie dalszą demoralizację polskiej polityki. Niestety, dziś wszystko zmierza w kierunku przyklepania kłamstwa. I media, i władza ostentacyjnie zamykają oczy na fakty. Wiedzą, jak było naprawdę, ale brną. […] Tym razem sfałszowali, następnym razem wymyślą coś innego. Opozycja stoi przed najpoważniejszym testem po Smoleńsku. Jest brutalnie atakowana za podnoszenie tematu i pewnie wyrazistym językiem osłabia swoje wyborcze szanse”.
- K. Feusette, „Powrót rzeźnika”, „W Sieci”, 1-7 XII, s. 10.
„Dokładnie tak samo się czułem po Smoleńsku – z czego drwić, kogo wykpić, jakie paranoje obśmiać, by śmiechem tym się nie udławić […]. Nawet widoków wijących się wokół propagandowej palmy kobietonów z agencji towarzyskiej «Mainstream» i ich wypacykowanych alfonsów nie może wywołać już niczego poza niesmakiem i odruchami wymiotnymi. Jeszcze niedawno, pisząc «Alfabet salonu», miałem wrażenie, że większość z bohaterów owego leksykonu żenady skrywa w sobie coś na kształt sumienia. Błąd. Resortowych wykastrowano już w domach, inni resztki pochowali tak głęboko, że pokażą tylko proktologom. […] Wybory samorządowe […] przemieniły się w fetę chamstwa i kłamstwa”.
- P. Zaremba, „Putinizm u nas? Całkiem realny”, „W Sieci”, 1-7 XII, s. 30-33.
„To złudzenie, że wolność polityczna została nam ofiarowana raz na zawsze. Właśnie zrobiliśmy krok na wschód. W kierunku demokracji fasadowej, która kończy się zmianą państwa w kleptokrację, czyli rządy złodziei. […] Nagonka [przeciwko Kaczyńskiemu i Millerowi] przypomina lata 80., choć mamy system wielopartyjny. […] Polsce grozi zamiana w bezwładną kleptokrację, kraj, w którym klasa rządząca koncentruje się na okradaniu reszty społeczeństwa. Taką kleptokracją jest dziś Rosja, w takim kierunku osuwała się również Ukraina. […] Możliwe, że i Polska ma szansę na regenerację. Propaganda obecnego «bloku stabilizacji» jest zbyt agresywna. Ewa Kopacz i Bronisław Komorowski mogą nie udźwignąć swoich zadań”.
- M. Pawlicki, „Gdzie wtedy będziesz?”, „W Sieci”, 1-7 XII, s. 34-35.
„Optymista powie: zasłona opadła, system się odsłonił, ludzie zobaczyli, że są okłamywani, oszukiwani, okradani. Że za tekturową wyborczą fasadą jakieś ubeckie kliki negocjują między sobą podziały łupów i testują, czy istnieje jakakolwiek odporność narodu na gangrenę. Optymista powie: Polacy zobaczyli, że za cienką eurościanką jest putinizm-łukaszenkizm. […] Ale pesymista widzi to inaczej: wyborczy szwindel i hucpa, że nazywanie szwindla szwindlem jest zamachem na demokrację i państwo, to kolejny etap wdeptywania Polaków w błoto”.
- B. Wildstein, „Wybory, czyli ewolucja III RP”, „Do Rzeczy”, 1-7 XII, s. 56-58.
„Wybory samorządowe, które rozegrały się na naszych oczach, to kolejny krok w kierunku krzepnięcia systemu III RP. Wielokrotnie pisałem, że jest on polityczną hybrydą: oligarchią skrzyżowaną z demokratycznymi procedurami. […] Rządzące elity – a mam na myśli władzę szeroko rozumianą, a nie tylko polityczną – mają zbyt dużo do stracenia, aby gotowe były spokojnie zaakceptować decyzję większości obywateli. Nie chcę powiedzieć, że są one gotowe wyprowadzić na ulicę wojsko, ale to, jak można wpływać na wyniki demokratycznych procedur, demonstrują ostatnie samorządowe wybory. […]. Nie chcę twierdzić, że niektórzy koryfeusze medialnego stada w rodzaju Urbana III RP – Jacka Żakowskiego – nie wiedzieli wcześniej, w jakie surmy należy dąć. Ważne, że to Komorowski zdyscyplinował całość środowiska III RP. […] Nie mniej ważna od manipulacji wyborczych jest reakcja na nie dominujących ośrodków III RP z prezydentem, rządem i ośrodkami medialnymi włącznie. Ogłosiły one, że nawet najbardziej uzasadnione kwestionowanie wyników wyborów jest zamachem na demokrację”.
- J. Żakowski, „Demokracja skandaliczna”, „Polityka”, 1-7 XII, s. 14-16.
„Wybory samorządowe niewiele zmieniły i mało nam powiedziały. […] Jak kogoś postulat unieważnienia głosowania zaskoczył, to znaczy, że się do tych wyborów zwyczajnie nie przygotował. Bo to jest pisowska rutyna i strategia. Unieważnienia PiS żądało też po wyborach europejskich, które teraz podaje za wzór. […] Od 1995 r. istotna część prawicy – zgodnie z prawem Kargula („sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”) – notorycznie kwestionuje porządek prawny i konstytucyjny ład […] I na tej zasadzie nawalony Wipler sądził, że nie musi słuchać poleceń policjanta. […] [W działaniach prawicy, która pokazuje pojedynczy błąd jako «czubek góry lodowej»] można widzieć objaw paranoi albo zabieg erystyczny, ale tak czy inaczej efekt społeczny jest trwale dewastujący. […] Co trzeci, co czwarty lub co piąty Polak wierzy w różne paranoiczne teorie, które upowszechnia prawica. Od układu, przez rosyjsko-niemieckie kondominium, spisek dżendera, ukrytą opcję niemiecką i zamach smoleński, po sfałszowane wybory”.
- T. Lis, „Prezes ostrzega Polaków”, „Newsweek”, 1-7 XII, s. 2.
„Kolejna erupcja szaleństwa, niegodziwości i agresji Jarosława Kaczyńskiego wznowiła dyskusję – czy u niego to cynizm, czy paranoja. Podrzucam tu trzecią możliwość – to idealizm. Dokładnie tak. Kaczyński, znając siebie i swoje defekty, próbuje ocalić Polskę przed samym sobą i ostrzec Polaków przed nieuchronnymi następstwami zdobycia władzy. […] Wrogom Kaczyńskiego sugerującym, że jest paranoikiem i potworem, chciałbym powiedzieć, że prezes jest patriotą, dobrze życzy Polsce, wie, jakie ma wady i dlatego staje na głowie, by nie unieszczęśliwić Polski i nie zdobyć władzy. […] [Kaczyński] perorując o fałszerstwie, celowo opowiada piramidalne bzdury, obrażające każdego, kto nie jest fanatykiem albo półgłówkiem (ewentualnie tym i tym). Ten absolutnie świadomie serwowany nam groteskowy bełkot jest skierowanym do nas krzykiem rozpaczy – nie głosujcie na PiS […]. Po wyborach prezydenckich z 2010 r. prezes powiedział, że zachowywał się w kampanii całkiem normalnie, bo był na proszkach. Oto były premier i kandydat na prezydenta mówi narodowi, że zachowuje się w miarę racjonalnie i odpowiedzialnie, gdy jest na proszkach. […] Prezes robi to [surowo krytykuje dzisiejszą Polskę] jednak celowo, nie po to, by insynuować i obrażać, ale by uświadomić Polakom, jak bezbrzeżne są jego kompleksy i jak poturbowaną ma osobowość. […] Mam tu propozycję. Należy powierzyć prezesowi funkcję imperatora Podkarpacia, przemianowanego dla jego dobrego samopoczucia na Polskarpacie”.
- R. Kalukin, „Fałszywy prorok III RP”, „Newsweek”, 1-7 XII, s. 22-26.
„Jest dobro i jest zło. Jesteśmy «my» i są «oni». Tu cnota, tam występek. Prosty, manichejski podział, zredukowany do cynicznych moralnych konfabulacji. Taka polityka może święcić tryumfy tylko w społeczeństwie historycznie obolałym, ogarniętym kompleksami, niepotrafiącym zagospodarować swej wolności. Społeczeństwie, któremu obce jest pojęcie obywatelskiej odpowiedzialności.