Analiza specjalna: Radykalizacje dotyczące społeczności religijnych Wojna macicami, groźni polscy Tatarzy, ryk „Allah Akbar”. Islamofobia w polskiej prasie.
Karolina Wigura
06.07.2015
Wojna macicami, groźni polscy Tatarzy, ryk „Allah Akbar”. Islamofobia w polskiej prasie.
„Cztery minarety wokół Bazyliki św. Piotra, które zagłuszają msze święte odprawiane przez biskupa Rzymu. Meczety w siedzibach Parlamentu Europejskiego w Brukseli i Strasburgu. Szariat jako prawo obowiązujące wszystkich, ramadan, który staje się obowiązkowym postem także dla ateistów i chrześcijan. […] Tak – i trzeba mieć tego świadomość – może wyglądać Europa już za 70 lat. A w pewnych miejscach nawet zdecydowanie wcześniej. I nie będzie potrzebna do tego żadna wojna, wystarczy «bezpłodność europejskiej babci» (by posłużyć się sformułowaniem papieża Franciszka) oraz ogromna płodność muzułmanów, którzy prowadzą obecnie wojny nie za pomocą maczet, bomb czy kałasznikowów, ale macic swoich kobiet”. To fragment tekstu Tomasza Terlikowskiego „Kalifat Europa”, opublikowany w tygodniku „Do Rzeczy” (4-11 I 2015, s. 38-40).
W polskiej prasie od października 2014 r. pojawiały się:
- sformułowania radykalne o charakterze islamofobicznym, przede wszystkim po styczniowym zamachu na redakcję „Charlie Hebdo”, a także w odniesieniu do islamu w kontekście powstania Państwa Islamskiego i mniejszości muzułmańskiej na Zachodzie Europy;
- wypowiedzi antykatolickie i antyklerykalne;
- wypowiedzi dot. polityki i debaty w Polsce, nawiązujące do islamu.
Wśród zgromadzonych przez Obserwatorium Debaty Publicznej materiałów można stwierdzić następującą prawidłowość: tzw. media konserwatywno-prawicowe są raczej skłonne do wyrazistej krytyki islamu i przeciwstawiania negatywnego obrazu islamu pozytywnemu obrazowi katolicyzmu. Wyjątkiem był tu „Wprost”, jeszcze pod redakcją Sylwestra Latkowskiego. Natomiast tzw. media liberalno-lewicowe skłonne są do zachowania odwrotnego: wyrazistej krytyki katolicyzmu i obrony islamu, ewentualnie imigrantów wyznania muzułmańskiego.
Ad 1. Sformułowania radykalne o charakterze islamofobicznym
A. Po zamachu na „Charlie Hebdo”
Po zamachu na „Charlie Hebdo” pojawiło się wiele głosów krytykujących multikulturalizm i – według publicystów – zbyt liberalną politykę imigracyjną dominującą w Europie Zachodniej. Jako przykłady mogą służyć słowa Piotra Skwiecińskiego o różnych kontekstach paryskiego zamachu („fiasko koncepcji multikulturalizmu w połączeniu z […] niepoczytalnie liberalną polityką imigracyjną jest tylko jednym z nich [tych kontekstów]” (P. Skwieciński, „Korzenie nieszczęścia”, „W Sieci”, 12-18 I 2015, s. 73).
Z kolei Paweł Lisicki, choć podkreślał, że „nie można stawiać znaku równości między muzułmanami a terroryzmem”, dodawał jednocześnie: „Jednak czy z tego wynika, że dziesiątki, setki aktów terroru, kiedy to morduje się niewinnych ludzi i wykrzykuje: «Allah akbar», pozostaje bez żadnego związku z wiarą Proroka? Oczywiste, że tu właśnie jest pies pogrzebany”. Lisicki argumentuje, że Koran – inaczej niż Biblia – nie zna opowieści o stworzeniu człowieka na podobieństwo Boga i nie gwarantuje jego godności oraz że inny jest w islamie stosunek do przemocy. „Wojował sam prorok Mahomet, a «święta wojna» została zapisana w Koranie. […] [R]óżni lewicowi i liberalni mędrkowie doprowadzili do powstania przekonania, że różne religie są siebie warte. W ten sposób doszło do samorozbrojenia Zachodu”.
Tezę o religii jako narzędziu walki cywilizacyjnej podtrzymywał także Sylwester Latkowski, który cytował Orianę Fallaci: „Europa nie jest już Europą, ale Eurabią, która z powodu uległości wobec wroga, islamskiego nazizmu, kopie swój własny grób”. „Prawda jest niestety inna od tej, którą próbuje nam się wmawiać, głosząc hasła o łatwej możliwości współistnienia kultury islamu i Europy. Dopiero poważny kryzys pokazuje, że całe to agitowanie za multi-kulti jest nic niewarte” – konkludował redaktor naczelny „Wprost”.
B. Obraz islamu i muzułmanów w kontekście powstania Państwa Islamskiego, mniejszości muzułmańskiej na Zachodzie Europy
Szczególną uwagę zwraca wypowiedź Dominika Zdorta na temat polskich Tatarów. Redaktor „Rzeczpospolitej” rozważył w swoim artykule możliwość deportacji muzułmanów z Europy.
„Pomysł George’a Friedmana [deportacji muzułmanów z Europy] jest śmiały i kuszący. W praktyce jednak byłby niesłychanie skomplikowany w realizacji. […] Abstrahując już od konieczności użycia przemocy, aby taki plan zrealizować, trzeba najpierw jakoś wyselekcjonować osoby, które się będzie deportowało. Czy samo kryterium wyznania jest wystarczające?”.
Następnie Zdort sugeruje, że polscy Tatarzy mogą być sprzymierzeni z islamskimi terrorystami, argumentując, że niektórzy z nich przechodzili „treningi i szkolenia” w krajach arabskich:
„Często podkreśla się, że są zasymilowani, spolszczeni, że to tak naprawdę Polacy pochodzenia tatarskiego. Być może. Ale warto pamiętać, że przez wieki uparcie trwali przy swojej wierze i to ona jest głównym wyznacznikiem ich tożsamości. Jeśli od końcówki XIV do początku XX w., żyjąc wśród chrześcijan, nie nawrócili się, nie wyrzekli się islamu, to może jest się czym niepokoić.
Chcę wierzyć, że «miękki islam» polskich Tatarów nie stanie się dobrą podstawą dla islamskiego fundamentalizmu. Ale nie jest tajemnicą, iż bogate państwa arabskie tworzą swoje lobby, wspierają muzułmanów w Europie, finansują tu budowę meczetów i kształcą islamskich duchownych. Najsłynniejszy polski muzułmanin imam Ahmad Tomasz Miśkiewicz nie ukrywa nawet, że w latach 90. studiował teologię i uczył się języka arabskiego na Islamskim Uniwersytecie w Medynie. A pewnie nie on jedyny spośród polskich Tatarów przeszedł różnego rodzaju treningi i szkolenia w krajach arabskich.
Nie twierdzę, rzecz jasna, że trzeba z tego powodu bić na alarm, zakładać polską Pegidę i spisywać listy proskrypcyjne. Ale ostrożność nie zaszkodzi. Mam nadzieję, że tatarskimi wyznawcami islamu opiekują się troskliwie odpowiednie polskie służby. Bo to jednak zupełnie inna cywilizacja” (Dominik Zdort, „Dokąd deportować Tatarów?”, „Rzeczpospolita”, 6 II 2015).
Wypowiedzi na temat islamu występowały w bliskim związku z wyrazistą krytyką ideologii multikulturalizmu i zgubnej wiary Europejczyków w moc politycznej poprawności. „Krytykom islamu zamyka się usta kneblami cenzury i ostracyzmu, stąd coraz rzadsze są słowa prawdy o naturze tej religii i o podżegającej roli Koranu” – pisał Waldemar Łysiak („Dzień Islamu”, „Do Rzeczy”, 26 I–1 II 2015, s. 99).
Tomasz Łysiak zaś dodawał: „Pierwszą reakcją świata [na zamachy na „Charlie Hebdo”] był szok. […] Jednak już po chwili z ekranów telewizorów zaczął się lać politycznie poprawny słowotok, który z zamachowców czynił jedynie zbrojny wykwit działalności islamskich organizacji terrorystycznych, czyli – w domyśle – stanowił wyjątek w wielkiej pokojowej muzułmańskiej społeczności. […] Po raz kolejny Stary Kontynent uderzony w samo serce zaczął w jakiś niewiarygodny sposób sam siebie okłamywać za pomocą współczesnej nowomowy” (T. Łysiak, „Siedem kroków do kalifatu”, „W Sieci”, 26 I-1II 2015, s. 82-84).
Czy krytyka multikulturalizmu zawsze musi być przejawem nietolerancji? Czytaj więcej TUTAJ.
Ad 2. Wypowiedzi o charakterze antykatolickim i antyklerykalnym
O Kościele katolickim w prześmiewczy sposób pisze Wojciech Maziarski: „Kościół domaga się sporządzenia listy grzesznych szpitali, które przeprowadzają aborcję. Żeby katolicy mogli ich unikać. Słusznie. […] Trzeba sporządzić mapę wszystkich takich zagrożeń. […] Naród pilnie potrzebuje również […] listy restauracji serwujących w piątek schabowego. I księgarni, które kolportują satanistyczną literaturę z «Harrym Potterem» na czele. I dyskotek czynnych w Wielkim Poście. […] Można się nawet dogadać z Google’em, żeby to umieścił w sieci. Pokażmy, że polski Kościół nie tkwi mentalnie w średniowieczu” (Wojciech Maziarski, „Katolicki GPS w twoim telefonie”, „Gazeta Wyborcza”, 16 X 2014, s. 2).
W innym miejscu Maziarski pisał: „Chwilami odnieść można wrażenie, że w światowym Kościele polskie duchowieństwo odgrywa rolę analogiczną do tej, jaką stetryczała ekipa Gustava Husaka odgrywała w światowym systemie komunistycznym. Skumulowało się w niej wszystko, co najbardziej zgredowskie, nietolerancyjne i zaściankowe” (W. Maziarski, „Straszna dynia wyszczerza kły na biskupów”, „Gazeta Wyborcza”, 30 X 2014, s. 2).
W wyrazisty sposób, z kolei o zachowaniu polskiego episkopatu, wypowiadała się Agnieszka Kołakowska: „Widać […] rosnącą determinację ze strony polskiego episkopatu – a także niektórych wiernych – narzucania nauki Kościoła w sferze świeckiej. Nie chodzi o ochronę tzw. wartości judeochrześcijańskich; chodzi o narzucanie dogmatów Kościoła katolickiego” (A. Kołakowska, „Teokratyczna dyktatura”, „Rzeczpospolita”, 18-19 X 2014, s. P6-P7).
Natomiast Jan Hartman tak pisał o relacjach państwo–Kościół w III RP: „W relacjach ze Stolicą Apostolską Rzeczpospolita Polska nie występuje jako równy partner, lecz w pozycji hołdowniczej. Wszystko to składa się na obraz państwa klerykalnego” (J. Hartman, „Prof. Żylicz w owczej skórze”, „Gazeta Wyborcza”, 21 XI 2014, s. 10).
Pod innym względem zarzucała polskiemu państwu uzależnienie od Kościoła katolickiego Magdalena Środa, wyraziście pisząc o „uzależnieniu od Watykanu” Trybunału Konstytucyjnego: „Dziś już wiemy, że prezes TK w swoich wyrokach musi się kierować dobrem papieża i Kościoła, a niekoniecznie polskich obywateli i obywatelek, a zwłaszcza tych, którym papież jest obojętny. […] Możemy domniemywać, że w imię religii można palić na stosie heretyków, obrzezywać dziewczynki, legalizować poligamię etc. Bo nie da się ukryć, że są to czynności uzasadniane religią i niepopularne w cywilizowanych krajach. […] Mamy w Polsce bardzo niskie zaufanie do państwowych instytucji. […] Geneza tego tkwi w komunizmie, gdy krzyże za zasługi przychodziły z Moskwy, lub w zaborach, gdy władza publiczna i jej instytucje należały do «obcych»” (M. Środa, „Trybunał Konstytucyjny im. Świętego Augustyna”, „Gazeta Wyborcza”, 28 I 2015, s. 2).
Pojawiły się także zarzuty pod adresem katolików w ogóle. W tekście Macieja Jarkowca we „Wprost” przeczytać można: „Religijna wściekłość nie jest wymysłem islamu. W katolickiej Polsce stykamy się z nią na co dzień. W latach 90. Marek Jurek prowadził gniewne krucjaty przeciw wyświetlaniu w kinach «Ostatniego kuszenia Chrystusa» Martina Scorsesego” (M. Jarkowiec, „Atak na wolność”, „Wprost”, 12-18 I 2015, s. 14).
Ad 3. Wypowiedzi na temat polityki i debaty w Polsce, nawiązujące do tematu islamu
Szczególną uwagę zwraca wypowiedź Tomasza Lisa, który w jednym ze swoich publicystycznych tekstów utożsamia terroryzm spod znaku fundamentalizmu islamskiego ze sprzeciwem wobec praw homoseksualistów w Polsce, np. do małżeństw oraz tzw. ideologii gender.
„Atak terrorystów na redaktorów satyrycznego magazynu «Charlie Hebdo» jest dramatyczną, ale i precyzyjną ilustracją istoty wojny prowadzonej przez islamskich szaleńców. To wojna średniowiecza z oświeceniem, fanatyzmu z demokracją, wojna nienawiści i szczękościsku z radością i z uśmiechem. Fanatyzm ma różne oblicza. […] W wydaniu hard prowadzi do zabijania, a w wydaniu soft – do kampanii nienawiści przeciwko «fajnopolactwu». […] Fanatyzm kocha powoływać się na Boga, czemu czasem towarzyszy ryk: «Allah akbar», a czasem okrzyk: «Precz z pedałami i dżenderem»” (T. Lis, „Wojna o uśmiech”, „Newsweek”, 12-18 I 2015, s. 2).
Zapis debaty na temat polskiej islamofobii – czytaj na stronach „Kultury Liberalnej” (nr 339).
Współpraca: Michał Jędrzejek.