Wnuki Bermana i targowiczanie oderwani od koryta

Radykalizacje dotyczące Komitetu Obrony Demokracji

Łukasz Bertram, Michał Jędrzejek
 14.03.2016 

Demonstracja_Komitet_Obrony_Demokracji_KOD_Warszawa_19_grudnia_2015_01

Polityka rządu Prawa i Sprawiedliwości niemal od momentu zaprzysiężenia budziła gwałtowne i skrajne reakcje – postrzegana była bądź jako realizacja „dobrej zmiany”, bądź jako bezprecedensowe zawłaszczanie państwa. Jednakże przez okres ponad miesiąca od wyborów 25 października 2015 r. nic nie wskazywało na to, że sprzeciw wobec działań rządu może przybrać postać protestów o skali masowej.

Nastąpiło to na przełomie listopada i grudnia, gdy zawiązano nową inicjatywę opozycyjną – stowarzyszenie Komitet Obrony Demokracji. KOD alarmował w swoim manifeście, że demokracja w Polsce jest zagrożona i wzywał ludzi o różnych orientacjach ideowych do wspólnej obrony praworządności. Stojący na czele Komitetu Mateusz Kijowski jako inspirację do działania wymienił artykuł Krzysztofa Łozińskiego „Trzeba założyć KOD” opublikowany na portalu „Studio Opinii” 18 listopada 2015 r. Już następnego dnia powstała strona facebookowa, zaś 2 grudnia utworzono formalne stowarzyszenie. Nie minęły nawet dwa tygodnie, gdy KOD mocno zaznaczył swoją obecność w polskiej sferze publicznej, organizując 12 grudnia 2015 r. wielotysięczną manifestację uliczną pod hasłem obrony niezależności Trybunału Konstytucyjnego.

Wysoka frekwencja oraz ideowa i społeczna różnorodność uczestników demonstracji skłoniły niektórych zwolenników nowej władzy do poważnej refleksji nad możliwymi skutkami działań rządu – przykładem może być artykuł Piotra Skwiecińskiego pt. „Koniec niebezpiecznego złudzenia. Wyciągnąć nauki z feralnej soboty”. Takie reakcje należały po prawej stronie spektrum polityczno-medialnego do rzadkości. Znacznie częściej obecne były bowiem ataki – i to charakteryzujące się wysokim stopniem agresji.

W artykule tym przedstawiamy i analizujemy właśnie tego rodzaju radykalizacje związane z protestami Komitetu Obrony Demokracji. Opracowanie zostało oparte na konceptualizacji pojęcia radykalizacji, wypracowanym przez zespół Obserwatorium Debaty Publicznej – i objęło okres od grudnia 2015 r do lutego 2016 r.

Obserwowane media zaprezentowały w badanym okresie szeroką paletę nieprzechylnych wobec uczestników marszów KOD określeń. Choć były one dość zróżnicowane, dostrzec można cztery podstawowe, spójne interpretacje. Dotyczą one zarówno tego, kim mieliby być ludzie organizujący i przychodzący ma manifestacje, jak i ich motywacji oraz celów.

„Komuchy”

Posłanka PiS Krystyna Pawłowicz już 5 grudnia 2015 r. w wywiadzie dla frondy.pl oznajmiła, że pod sztandarami KOD-u stoją ludzie „komuny i lewactwa”, czyli – jak można się domyślać – stary i nowy wróg obozu rządzącego. Motyw KOD-u jako kolejnego wcielenia „komuny” regularnie powtarza się w obserwowanych mediach. Mamy zatem m.in. „absurdalne skowyty umierającej postkomuny”, walący się „świat postkomuny” oraz wnuków „Bierutów, Bermanów, Minców, Radkiewiczów czy Brystygierowych”. Znana publicystka Dorota Kania nie zawahała się wykroczyć poza typowy dla siebie trop „resortowych dzieci”. Tym razem zestawiła Komitet Obrony Demokracji z… Komunistyczną Partią Polski, pisząc, że inicjatorzy Komitetu, czyli „genetyczni i mentalni potomkowie komunistów”, mają te same cele co KPP, a z Polską walczą niczym przedwojenni komuniści z marszałkiem Piłsudskim.

W innym artykule na portalu niezależna.pl pojawiło się określenie „ideowi spadkobiercy” Służby Bezpieczeństwa PRL. W tej wypowiedzi, autorstwa posła PiS Macieja Wąsika, pobrzmiewają echa słynnego wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego o „tych, którzy stoją tam, gdzie stało ZOMO”. Piotr Lisiewicz postawił sprawę jeszcze bardziej zdecydowanie, dostrzegając w uczestnikach demonstracji organizowanych przez Komitet nawet nie potomków czy kontynuatorów dzieła esbeków, ale wręcz ich samych – „paniska na resortowych emeryturach”.

„Komuną” uderzano w KOD również pośrednio. Portal fronda.pl ogłosił, że 12 grudnia 2015 r. KOD bronił „komunistycznego trybunału”. Wyjątkowym, czy wręcz ekstremalnym przypadkiem radykalizacji był przedrukowany przez frondę.pl materiał z portalu wolna-polska.pl pt. „Resortowe dzieci i wnuki w KOD”. Przedstawiono w nim kilkanaście osób zaangażowanych w działalność Komitetu lub go wspierających, w sposób nawiązujący do najgorszych wzorców propagandy antysemickiej. Artykuł ten po pewnym czasie zniknął ze strony frondy.pl (którą na podstawie przeprowadzanych badań trudno określić mianem medium antysemickiego), cały czas dostępny jest jednak w oryginalnej postaci na źródłowym portalu.

„Świnie”

Opisując KOD, sięgano nie tylko do określeń historycznych lub ideologicznych. Powracającą interpretacją obecną w prawicowych mediach, było piętnowanie go jako reprezentanta konkretnych, polityczno-finansowych interesów. W najbardziej lapidarny sposób ujął ten motyw portal fronda.pl, który 19 grudnia 2015 r. określił opozycyjną inicjatywę mianem „Komitetu Obrony Koryta”. O „jękach w obronie dostępu do koryta” wspomina też prawicowy bloger Matka Kurka (Piotr Wielgucki), którego teksty często przedrukowywane są przez frondę.pl.

Podobnej nomenklatury używa również publicysta „wSieci” Ryszard Makowski – u niego jednak „jęki” zastąpione zostały przez obrazowy „kwik” [1]. Z kolei Michał Karnowski inicjatorów KOD-u dostrzegł wśród ludzi, którzy przez lata „mieli Polskę na własność”, a aktywność Komitetu w jego mniemaniu służyć ma tylko i wyłącznie odzyskaniu władzy przez poprzednią ekipę [2]. O wrzasku „właścicieli III RP” pisał również Jan Pospieszalski. Ten trop rozwija Ryszard Makowski, według którego „jesteśmy świadkami żonglowania słowem «demokracja» przez cwaniaków strzegących swoich interesów” [3]. Nawet jeśli nie wszyscy uczestnicy manifestacji to „resortowe dzieci” i „świnie odciągnięte od koryta”, można określić ich mianem zmanipulowanej „ciżby durniów” i „tłuszczy opartej na tryku i podążającymi za nim bezmyślnymi owieczkami” [4].

Podobne oskarżenia nabierają ciężaru, gdy formułowane są już nie przez publicystów, ale przez członków rządu. Tak się stało w przypadku ministra Antoniego Macierewicza, który w wywiadzie dla „Do Rzeczy” scharakteryzował KOD i Nowoczesną jako organizacje służące interesom oligarchii czy też nomenklatury [5].

Publikujący na łamach „Frondy” diakon Jacek Jan Pawłowicz, wspominając o „Komitecie Obrony Dochodów” i „odsuniętych od korytka”, sygnalizuje kolejny charakterystyczny wątek, a mianowicie przekonanie, że podstawę dla protestu KOD stanowią dobrze żyjący w czasie rządów Platformy urzędnicy – krewni działaczy tej partii.

O ścisłych związkach między KOD a ludźmi, którzy zawdzięczają pozycję Platformie, urzędnikami z jej nadania obawiającymi się o swoją pozycję przekonywał również redaktor naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz. Co więcej, jego narracja mieści się również w ramach pierwszej interpretacji, zinterpretował on bowiem protesty Komitetu jako przejaw działań walczących o życie partii postkomunistycznych [6]. Sakiewicz jest zresztą autorem kolejnej trawestacji skrótu KOD – tym razem miałby to być „Komitet Obrony Draństwa”.

Niejako na przecięciu dwóch zarysowanych wyżej linii ataku na KOD sytuują się teksty Rafała Ziemkiewicza. Dla publicysty „Do Rzeczy” obrona demokracji to tylko hasło, za którym kryje się obrona własnej uprzywilejowanej pozycji – pozycji, dodajmy, „często dziedziczonych jeszcze po założycielach «czerwonych dynastii» z czasów stalinowskich” [7].

Ziemkiewicz rozwinął ten wywód w kolejnych artykułach. Tych, którzy wzywają Polaków do wyjścia na ulice, utożsamił on z wnukami założycieli PPR, UB, Informacji Wojskowej i stalinowskiej prokuratury, członkami czerwonych dynastii do dziś zachowujących wpływy w polskim życiu publicznym. Co więcej, zestawił dzisiejsze wezwania do obrony demokracji z propagandą pierwszych lat powojennych, pisząc: „tę retorykę – walczymy z faszyzmem, bronimy demokracji – wielu z nich ma, w całym tego słowa znaczeniu, we krwi i sięgnięcie po nią było naturalne” [8].

„Targowiczanie”

Dla Jana Pietrzaka za istotą „afery wokół Trybunału Konstytucyjnego” stały dążenia „grupy trzymającej władzę” mające na celu zawłaszczenie tej instytucji. Na tym jednak felietonista „wSieci” nie poprzestaje. W jego przekonaniu członkowie tej grupy – dzisiejsi „magnaci” – swoimi działaniami dokonują zdrady narodowej, tworząc współczesną Targowicę [9]. Choć Pietrzak nie nawiązywał w tym artykule bezpośrednio do KOD-u, fakt, iż swój tekst opublikował tuż po jego pierwszych protestach, każe przypuszczać, że Komitet jest w tej optyce jednym z narzędzi owej zdrady.

Nawiązanie do Targowicy pojawia się w badanych mediach dość często, a zarzut obrony własnych interesów skutkujący zdradą Ojczyzny to podstawa kolejnej narracji wymierzonej przeciwko KOD-owi. Ten typ przekazu powiązany był w niej z piętnowaniem polityków krajów Unii Europejskiej wyrażających zaniepokojenie wydarzeniami w Polsce. Targowica pojawia się więc jako sugerowana inspiracja dla autorów haseł KOD-u albo jako rezerwuar patronów dla opozycyjnej inicjatywy – Igor Szczęsnowicz proponuje do tej roli Adama Moszczeńskiego, „jednego z najzagorzalszych targowiczan”.

Tygodnik „wSieci” w drugim numerze z 2016 r. umieścił na okładce alarmujące hasło: „Od Targowicy do KOD. Od carycy Katarzyny do Merkel. Spisek przeciw Polsce”, oraz grafikę, na której rozbioru Polski dokonuje Tomasz Lis wraz z Angelą Merkel i Martinem Schulzem. W „Do Rzeczy” z tego samego tygodnia Włodzimierz J. Korab-Karpowicz w artykule pod wymownym tytułem: „Dzisiejsza targowica, czyli Nowoczesna, KOD i inni”, wysnuwa analogie między tymi, którzy kiedyś zwracali się ku Moskwie, a tymi, którzy dziś liczą na Brukselę i gotowi są – „dla zaspokojenia własnych interesów” – zwracać się o pomoc do „obcych mocarstw” [10].

„Zamachowcy”

Rzadziej obecnym wątkiem w dyskursie anty-KOD-owskim jest deprecjonowanie go jako inicjatywy występującej przeciwko wynikom prawomocnych wyborów z 25 października 2015 r. oraz prowadzącej do destabilizacji Polski. Dla Michała Karnowskiego demonstracje KOD-u to jedno ze świadectw, że „obóz III RP” nie uznał wyniku wyborów i próbuje dokonać „uliczno-medialnego zamachu stanu” i „z pomocą propagandy krajowej oraz uderzeń zewnętrznych sparaliżować zdolność nowej ekipy do sprawowania władzy” [11]. W przytoczonym wyżej artykule Koraba-Karpowicza odnajdziemy pogląd, że manifestacje Komitetu „szerzą w Polsce anarchię”. Fronda.pl zamieściła natomiast tekst Tomasza Teluka, w którym wieszczył on, iż „skrajne nieodpowiedzialne wypowiedzi polityków Platformy Obywatelskiej, przedstawicieli KOD i Lecha Wałęsy mogą doprowadzić do niekontrolowanego wybuchu przemocy, skierowanej w zwolenników obozu władzy”. W podobnym duchu argumentował Samuel Pereiera, insynuując, że gdyby Ryszard Cyba – zabójca asystenta posła PiS – był na wolności, maszerowałby w pochodzie KOD-u.

Na koniec warto odnotować artykuł Lecha Makowieckiego z tygodnika „wSieci”, w którym autorowi udało się powiązać ze sobą wszystkie cztery sposoby radykalnej interpretacji działań Komitetu. W jego wizji inspiratorzy wyprowadzenia ludzi na ulicę – czyli „postkomuna” – nie tylko paraliżują prace sejmu, lecz także przenoszą Targowicę do Brukseli i dążą do zachowania swojego medialnego monopolu. Na pierwszym planie eksponowane jest zaś przekonanie, że protestujący dążą do przywrócenia stanu, w którym naród trzymany jest pod butem. Dzieje się tak od czasu, kiedy „ich przodkowie w ubeckich kazamatach katowali i mordowali polskich patriotów” [12].

Podsumowanie

Powyższe zestawienie ukazuje, że powstanie i działalność Komitetu Obrony Demokracji spotkało się ze strony mediów sympatyzujących z rządem Prawa i Sprawiedliwości z niezwykle ostrymi reakcjami, często przekraczającymi granice merytorycznej krytyki czy dopuszczalnej niechęci – i przybierającymi formę otwartej wrogości oraz manipulacji.

Inicjatorzy i uczestnicy KOD-u – grupa wewnętrznie zróżnicowana pod względem swojego składu i motywacji – byli przedstawiani zbiorczo jako eksponenci postkomunizmu, resortowe dzieci czy wręcz weterani SB. Opisywano ich jako partykularną grupę przykrywającą naruszenie ich interesów hasłami o zagrożonej demokracji. Protestujących wpisywano w narrację o współczesnych targowiczanach, zdrajcach narodu. Podstawą do oskarżeń była zaś najczęściej zbieżność poglądów na sytuację w Polsce z głosami różnych środowisk opiniotwórczych na Zachodzie. Wreszcie, normalne w warunkach demokracji liberalnej działania, jakim jest wyrażenie sprzeciwu wobec polityki władz, przedstawiano jako kwestionowanie wyniku wyborów i dążenie do anarchizacji polskiego życia publicznego.

Podczas prowadzonego przez zespół ODP monitoringu mediów obecne są również przykłady radykalizacji autorstwa przedstawicieli „drugiej strony” – ostre hasła wymierzone w Prawo i Sprawiedliwość. Należą do nich stwierdzenia o procesie putinizacji polskiej demokracji i pełzającym zamach stanu [13], władzy „moralnych i intelektualnych zer”, oszustów, ciemniaków, ludzi bez honoru i szumowin, gwałcie na Polsce [14] czy „nadwiślańskiej formie faszyzmu”.

Jednak – jak się wydaje – siła tych ataków, a także ich skala w całym badanym okresie są nieporównywalne z tymi, które cechują dyskurs konstruowany przez tytuły takie jak niezależna.pl (czyli również „Gazeta Polska” i „Gazeta Polska Codziennie”), „wSieci”, „Do Rzeczy” i Fronda.pl. Sposób, w jaki masowa inicjatywa opozycyjna przedstawiana jest przez media sympatyzujące z obecnym rządem, każe postawić istotne pytania nie tylko o jakość polskiej debaty publicznej, lecz także o zależność jej kształtu od politycznego zaplecza jej poszczególnych uczestników. Analiza radykalizacji, wykraczająca poza wymiar czysto dyskursywny, nie może bowiem abstrahować od zagrożeń wynikających z sytuacji, w którym jedna ze stron ideowego sporu uzyskuje wyjątkowo silny wpływ na formułowanie interpretacji rzeczywistości.

 

Przypisy:

[1] Ryszard Makowski, „Pojedynek na miny”, „wSieci”, nr 52/2015, 28 grudnia 2015 – 3 stycznia 2016, s. 11.

[2] Michał Karnowski, „Majdan? Robimy!”, „wSieci”, nr 48/2015, 30 listopada – 6 grudnia 2015, s. 3.

[3] Ryszard Makowski, „Złodzieje symboli”, „wSieci”, nr 1/2016, 4-10 stycznia 2016, s. 13.

[4] Aleksander Nalaskowski, „Nie pierwszy KOD, nie ostatni – ad memoriam”, „wSieci”, nr 3/2016, 18-24 stycznia 2016, s. 108.

[5] Antoni Macierewicz w rozmowie z Cezarym Gmyzem, „KOD i Nowoczesna działają w interesie oligarchii”, „Do Rzeczy”, nr 2/2016, 11-17 stycznia 2016, s. 14-18.

[6] Tomasz Sakiewicz w rozmowie z Maciejem Pieczyńskim, „KOD broni postkomunizmu”, „Do Rzeczy”, nr 1/2016, 28 grudnia – 10 stycznia 2016, s. 72-73.

[7] Rafał Ziemkiewicz, „Rokosz klasy panującej”, „Do Rzeczy”, nr 50/2015, 7-13 grudnia 2015, s. 18-20.

[8] Rafał Ziemkiewicz, „Taka demokracja”, „Do Rzeczy”, nr 51/2015, 14-20 grudnia 2015, s. 16.

[9] Jan Pietrzak, „Powtórka z targowicy”, „wSieci”, nr 50-51/2015, 14-27 grudnia 2015, s. 14.

[10] Włodzimierz J. Korab-Karpowicz, „Dzisiejsza targowica, czyli Nowoczesna, KOD i inni”, „Do Rzeczy”, nr 2/2016, 11-17 stycznia 2016, s. 52-53.

[11] Michał Karnowski, „Medialno-uliczny zamach stanu”, „wSieci”, nr 52/2015, 28 grudnia 2015 – 3 stycznia 2016, s. 3.

[12] Lech Makowiecki, „Pierwsze KOD-y za płoty”, „wSieci”, nr 5/2016, 1-7 lutego 2016, s. 67.

[13] Adam Michnik, „Dekoracja zamiast demokracji”, „Gazeta Wyborcza”, 9 grudnia 2015 (środa), s. 1.

[14] Tomasz Lis, „Ustawy i usta”, „Newsweek”, 4-10 stycznia 2016, s. 2.

 

Łukasz Bertram i Michał Jędrzejek

członkowie zespołu Obserwatorium Debaty Publicznej „Kultury Liberalnej”.

Wypowiedz się