Dyktat Berlina
(także: dyktat Zachodu) – kategoria w polskiej debacie publicznej, opisująca proces polityczny, który doprowadził do zaakceptowania przez Polskę ogólnounijnego rozdziału kwot uchodźców, a w szerszym kontekście – całokształt stosunków Polski z krajami Zachodu, Unii Europejskiej i w szczególności Niemiec. W myśl tej interpretacji pogwałcona została polska suwerenność, zaś władze RP ugięły się pod nakazami Unii Europejskiej, a przede wszystkim – przed bezpośrednimi instrukcjami władz niemieckich. Tomasz Terlikowski nazwał przy tej okazji rząd polski „wiernym pieskiem wykonującego niemieckie polecenia”). Portal niezalezna.pl podporządkowanie się „dyktatowi Zachodu określił mianem kapitulacji”. Portal fronda.pl zestawił również 17 września 2015 r., kiedy podjęto decyzję o podziale kwot, z 17 września 1939 r. Na tym samym portalu pisano o postępowaniu premier Ewy Kopacz w kategoriach zdrady, zaś publicysta „wSieci” Witold Gadowski już w maju 2015 r. stwierdzał, że uchodźcy, którzy trafią do Polski, zostaną wyselekcjonowani przez Berlin na podobieństwo toksycznych opadów, których będzie się on chciał pozbyć [„Euroemigranci”, „wSieci”, 25-31 V, s. 111]. Do tej samej kategorii zalicza się okładka „wSieci” (nr 38/2015), na której upozowana na islamską terrorystkę Ewa Kopacz ma urządzić Polsce piekło – nie inaczej, jak na „rozkaz Berlina ”. Polscy politycy ulegają zaś dyktatowi nie tylko w sprawie uchodźców – by przywołać choćby wypowiedź polityka PiS Jarosława Zielińskiego, dla którego uległość Polski wobec Niemiec trwa od początków rządów PO, zaś Donald Tusk, prócz bycia premierem, był również „niemieckim sługą”. Dyktat Berlina bywał przedstawiany wręcz jako zasada decydująca w funkcjonowaniu UE, nie tylko w odniesieniu do Polski.