Radykalizacje w polskiej debacie publicznej // styczeń 2015

Zamach w redakcji „Charlie Hebdo”, krytyka „cywilizacji śmierci”

 28.04.2015 

Krytyka islamu

W styczniu 2015 r. największą liczbę komunikatów radykalnych wywołał atak terrorystyczny na siedzibę paryskiego pisma satyrycznego „Charlie Hebdo”. Wielu polskich dziennikarzy, niezależnie od reprezentowanych poglądów, wypowiadało się na temat wydarzeń we Francji emocjonalnie, często zastępując merytoryczną argumentację wyrażeniami o charakterze hiperboli.

1. Islam jak komunizm

Tomasz Terlikowski przedstawia na łamach tygodnika „Do Rzeczy” wizję przyszłej Europy zamieszkałej w większości przez muzułmanów („Kalifat Europa”, „Do Rzeczy”, 1/2015, 4 I, , s. 38-40). Kreśli plastyczny obraz zagłuszających msze święte wezwań z minaretów wokół Bazyliki św. Piotra, meczetów w siedzibach Parlamentu Europejskiego w Brukseli i Strasbourgu oraz „szariatu

jako obowiązującego wszystkich prawa”. Zdaniem Terlikowskiego muzułmanie „prowadzą obecnie wojny nie za pomocą maczet, bomb czy kałasznikowów, ale macic swoich kobiet”. Autor z aprobatą cytuje też opinie jednego z kardynałów Kościoła katolickiego: „Islam może się stać komunizmem XXI w.”.

Zbliżoną retoryką posługuje się Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Do Rzeczy”, który odpowiedzialnością za sytuację z Paryża obarcza po części – jak ich barwnie określa – „lewicowych i liberalnych mędrków” („Poza polityczną poprawnością”, „Do Rzeczy”, nr 2/2015, 12-18 I, s. 3).

Według Lisickiego główną winą wyżej wymienionych jest „doprowadzenie do powstania przekonania, że różne religie są siebie warte”, co doprowadziło do „samorozbrojenia Zachodu”. Czytelnikowi prezentuje tezę, że winni rozwoju islamskiego terroryzmu są lewicowi i liberalni zwolennicy tolerancji religijnej, a nie np. prowadzone od lat w tym rejonie wojny – jednak w tekście brakuje na ten temat dowodów.

2. Fanatycy islamscy i polscy

Redaktor naczelny „Newsweeka”, Tomasz Lis, używa z kolei wydarzeń z Paryża do analizy polskiej sytuacji politycznej. W cotygodniowym wstępniaku („Wojna o uśmiech”, „Newsweek”, nr 2/2015, 12-18 I, s. 2) porównuje fanatyków islamskich i – dokładnie nieokreślonych w tekście – fanatyków polskich. Polski fanatyzm występuje co prawda „wersji soft”, ale zdaniem Lisa ma z fanatyzmem islamskim „pewien rys wspólny” – „nie zabija i nie ścina głów, ale kocha nienawidzić, wykluczać, potępiać”. „Fanatyzm kocha powoływać się na Boga, czemu czasem towarzyszy ryk: «Allah Akbar», a czasem okrzyk: «Precz z pedałami i dżender»”, podsumowuje artykuł Lis.

 

„Cywilizacja śmierci”, czyli sprawy obyczajowe

1. Homoseksualizm jako patologia

Jak zwykle bardzo wyraziste były prowadzone na łamach polskich pism dyskusje światopoglądowe.

Janusz Korwin-Mikke na łamach „Rzeczpospolitej” („Ołów, ołów”, „Rzeczpospolita”, 15 I, s. A10) pisze, że „w Europie homoseksualizm to zboczenie (tolerowane, wydrwiwane albo i karane), w Unii to normalny, a nawet preferowany rodzaj życia «seksualnego»”.

Na łamach „Do Rzeczy”, w komentarzu do decyzji austriackiego Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że pary homoseksualne powinny mieć prawo do adopcji dzieci, Paweł Lisicki nazywa zwolenników tego poglądu „współczesnymi barbarzyńcami natury”. Zdaniem publicysty dla takich osób „liczą się tylko pragnienia seksualne jednostek i ich zaspokojenie” („Bastiony padają w ciszy”, „Do Rzeczy”, nr 4/2015, 26 I-1 II, s. 3).

Z kolei Rafał Ziemkiewicz stwierdza, że w Polsce „nigdy nie było żadnej szczególnej niechęci do homoseksualistów”, a na dowód przytacza fakt, że stosunki homoseksualne zdekryminalizowano nad Wisłą w roku 1932, a więc wcześniej niż w wielu innych krajach Europy. Ziemkiewicz wyciąga stąd wniosek, że zgłaszane m.in. przez Roberta Biedronia przykłady dyskryminacji to „katalog urojeń i nadymania do rangi straszliwych prześladowań każdej przykrości, jakiej w ostatnich latach doznał od kogokolwiek jakikolwiek homoseksualista bądź tylko obawiał się jej doznać”.

2. Antykoncepcja a „Charlie Hebdo”

Wiele emocji wywołała także decyzja rządu o dopuszczeniu obrotu bez recepty tzw. pigułki „dzień po”, czyli środków antykoncepcyjnych zażywanych po stosunku.

Marcin Karnowski porównuje stosowanie „pigułki po” do zabójstwa, a także oskarża rząd o kłamstwo i złamanie obietnicy danej Polakom: „Wprowadzenie przez Ministerstwo Zdrowia «pigułki po» – zabijającej rodzące się życie – do sprzedaży bez recepty to wyjątkowy skandal. […] To złamanie obietnicy, którą dekadę temu dano Polakom głosującym nad wejściem do Unii Europejskiej: sprawy obyczajowe, związane z religią, przekonaniami, miały pozostać domeną państw narodowych” („Złamana obietnica”, „W Sieci”, nr 3/2015, 19-25 I, s. 3).

Na łamach tej samej gazety Marta Kaczyńska łączy akceptację dla stosowania tego rodzaju antykoncepcji z… krytyką paryskiego tygodnika „Charlie Hebdo” i wielu innych jej zdaniem nieakceptowalnych w dzisiejszym świecie zachodnim zjawisk. „W czasach kwestionowania biologicznie uwarunkowanych ról mężczyzny i kobiety, powszechnie dostępnych tabletek «dzień po», promocji eutanazji, kultywowania hedonizmu i narcyzmu jakiekolwiek wartości coraz częściej przegrywają z przyziemnościami” („Europa w pułapce”, „W Sieci”, nr 3/2015, 19-25 I, s. 11). W ten sposób wszystkie krytykowane przez autorkę praktyki zostają ze sobą powiązane i umieszczone w tej samej kategorii zjawisk patologicznych.

Innego nadużycia, tym razem semantycznego, dokonuje z kolei Agnieszka Niewińska, która szeroko rozumianą edukację seksualną nazywa „liberalnym gwałtem na dzieciach”. („Do Rzeczy”, nr 5/2015, 26 I-1 II, s. 14-17). „W naszych księgarniach przybywa tytułów, które mają oswoić dzieci nie tylko z widokiem siusiaka, ale także z homoseksualizmem, masturbacją i tęczowymi rodzinami. – To pranie mózgu – uważają eksperci”.

3. Atak na politycznych przeciwników

To kategoria, w której chyba najczęściej pojawia się nadużycie polegające na ferowaniu oskarżeń (a także wyroków) niepopartych jednakże konkretnymi dowodami. Doskonałym przykładem tego rodzaju praktyki jest tekst Witolda Gadowskiego „Sabotaż” („W Sieci”, nr 3/2015, 19-25 I). „Rząd Ewy Kopacz kłamie jak najęty, bo do tego został właśnie najęty. Propagandowe dzieci Ireny Dziedzic i Ireny Falskiej kłamią, bo dostają za to sowite srebrniki”. Żadnych dowodów na te poważne oskarżenia autor jednak nie przedstawia.

Przeciwko publicystom prawicowym równie zdecydowanie wypowiada się Wojciech Sadurski w artykule zatytułowanym „Oświęcimskie hieny” („Gazeta Wyborcza”, 29 I, czwartek, s. 5). „Co zrobić z ekstremistami z portalu braci Karnowskich i Zaremby?”, pyta Sadurski. „Oburzać się, polemizować, wyśmiewać? Nie – pogarda, na pogardę tylko zasługują”.

Wojciech Maziarski w „Gazecie Wyborczej” pisze wyraziście o Prawie i Sprawiedliwości, zarzucając tej partii, że jest to „obóz maniakalny”, organizujący dla społeczeństwa „festiwal paranoi” („Szczęśliwego kapitalizmu!”, „Gazeta Wyborcza”, 29 XII, poniedziałek, s. 4). „Festiwal paranoi trwa już od ćwierćwiecza i jak dotąd nic strasznego się w Polsce nie stało. Ekipa Jarosława Kaczyńskiego, Antoniego Macierewicza i ich towarzyszy od 25 lat próbuje emocjonalnie rozhuśtać Polaków i na tej fali dojść do władzy, ale jakoś jej to nie wychodzi. Wprawdzie raz udało się im sformować rząd, ale utracili władzę przed końcem kadencji. Obóz maniakalny wykonuje więc rytualne tańce, a polska karawana jedzie dalej bez większych przeszkód”.

Podobnie Magdalena Środa używa hiperboli wobec prawicowych polityków i publicystów („Wyborcze szaleństwa i trzy nadzieje”, „Gazeta Wyborcza”, 31 XII-1 I, środa-czwartek, s. 2): „Boję się więc wyborczego szaleństwa, bo niezależnie od tego, kto wygra, wiem, że zwycięstwo będzie opłacone […] rozchwianiem demokracji wydanej na żer różnym prawicowym watażkom, którzy hucpę mylą z ideowością, a bezczelność i nieokrzesanie traktują jako polityczny atut”.

Wypowiedz się