Obserwatorium mediów
17-23 listopada 2014 r.

Marsz Niepodległości i atak na siedzibę PKW

 23.11.2014 

A. Tydzień w skrócie

  1. Miniony tydzień zaczął się, dość spokojnie, od komentarzy do wydarzeń z 11 listopada – marszu prezydenckiego i Marszu Niepodległości. R. Ziemkiewicz dostrzegł przede wszystkim „histeryczne okrzyki komentatorów”, którzy „oślepieni ideologią” przeceniają chuligański wymiar całego wydarzenia. J. Pietrzak pisał o „bandytach z antify” i policji jako „Zjednoczonych Oddziałach Miejscowej Opieki” (w skrócie: ZOMO). K. Grzybowska przy okazji pisała o „pogardzie dla patriotyzmu”, która cechuje „lemingi”; w opozycji do reszty Narodu „wolnego od dewiacji”. W prasie (zwłaszcza prawicowej) wiele uwagi poświęcono również wysunięciu przez Prawo i Sprawiedliwość kandydatury Andrzeja Dudy na prezydenta.
  2. Wraz z kolejnymi doniesieniami z Państwowej Komisji Wyborczej przez cały tydzień narastały ostre reakcje prasy. „Fakt” pytał „Wybory zostały sfałszowane!?”, a „Wyborcza” najpierw pisała o blamażu PKW, by pod koniec tygodnia uwagę skupić na zajęciu siedziby PKW przez grupę prawicowych działaczy, co zostało określone przez Jarosława Kurskiego jako „akt terroru przeciw demokracji, jakiego nie było w historii ostatniego 25-lecia” oraz „zamach na Rzeczpospolitą”. Polityczną odpowiedzialnością obarczono (obok Leszka Millera) Jarosława Kaczyńskiego, któremu imputuje się „obsesyjną podejrzliwość” i sugeruje się, że należy do grona „wrogów demokracji”.
  3. W tym tygodniu uwagę zwraca kilka tekstów poświęconych światowi pracy. Z jednej strony bardzo ostra jest krytyka sytuacji polskich pracowników (Polska to „Bangladesz Europy”, sytuacja afrykańsko-azjatycka, występuje u nas niewolnictwo), z drugiej zaskakuje nieco głos skierowany przeciwko emerytom, którzy przez swoje wysokie emerytury – zdaniem Piotra Gabryela z „Do rzeczy” – wyzyskują swoje dzieci i wnuki. Charakterystyczny jest także bardzo surowy i jednostronny opis związków zawodowych we Włoszech (nadmierne przywileje, dyktat związków zawodowych, którzy tkwią mentalnie w latach 70. i nie wysuwają żadnych konstruktywnych propozycji).

W prasie lewicowo-liberalnej wyróżnia się głos prof. Hartmana w sprawie klerykalizacji kraju – tezę o klerykalizacji uważa za niepodlegającą żadnej dyskusji (pisze m. in. o hołdowniczym stosunku Rzeczpospolitej wobec Stolicy Apostolskiej), a polemikę prof. Żylicza na łamach „GW” uważa za radykalizm. Jacek Żakowski pisze o groźbie państwa policyjnego i stwierdza, że namiastka takiego państwa istniała w czasie tzw. IV RP, a Paweł Wroński w „Wyborczej” pisze iż na PiS głosuje „elektorat socjalny i sfrustrowany”, pomysł darmowej komunikacji miejskiej uważa za „prymitywny populizm” i zastanawia się czy PiS można w ogóle dać legitymację „normalnej partii”.

B. Fragmenty artykułów

Punkt 1. Rodzina, przemiany obyczajowe.

 A. Horubała, Miłoszewski źle kończy, „Do rzeczy”, 17-23 XI, s. 50-51.

[Recenzja książki Zygmunta Miłoszewskiego „Gniew”] „Miłoszewski po fazie związanej z piętnowaniem polskiego antysemityzmu, czego smutnym dokumentem było „Ziarno prawdy”, najwyraźniej złapał kolejnego ideologicznego wirusa. Tym razem – co przyznaje w posłowiu – naczytał się feministycznych broszur, nagadał z aktywistkami Feminoteki i zainfekował ich miazmatami. W wywiadach prasowych i telewizyjnych kaja się za seksizm Szackiego [głównego bohatera powieści], jego ‘maczystowskie’ żarciki z poprzednich powieści i miękkim głosem świeżo nawróconego wplata w swe opowieści feministyczne slogany. No, jednym słowem kolejne oczadzenie stało się udziałem polskiego pisarza”.

Punkt 2. Katastrofa smoleńska i jej konsekwencje.

  • Radosław Markowski w rozmowie z Agnieszką Kublik, Lekka demobilizacja elektoratu Platformy, „Gazeta Wyborcza”, 18 XI (wtorek), s. 8.

„Ktoś, kto ignoruje, że można na zbiorowej iluzji zaszczepić milionowi ludzi w środku Europy bakcyla obsesji na punkcie katastrofy lotniczej, nie zrozumie mechanizmów polityki.

Punkt 3. Polityka historyczna i rozmaite formy patriotyzmu

  • R. Ziemkiewicz, Dzień partyjności, dzień wściekłości, „Do rzeczy”, 17-23 XI, s. 32-33.

„Święto Niepodległości od kilku lat wpadło już w swoistą rutynę. I jest to rutyna, wbrew histerycznym okrzykom niektórych komentatorów, bardzo upodabniająca nas do tego, jak upływają dni świąt narodowych w Berlinie, Paryżu i innych zachodnich stolicach. [Bo wszędzie przedpołudnie należy do establishmentu, a popołudnie do tych, którzy z władzą się nie zgadzają.] Jedyną różnicą jest ta, że w telewizji niemieckiej czy francuskiej nikt (…) nie ulega histerii i nie wznosi okrzyków, iż Niemcy czy Francja zostały przez chuliganów skompromitowane przed światem. [My też się do tego przyzwyczajamy.] Nadal wprawdzie możemy oglądać w telewizyjnych studiach lewicowe ‘politolożki’ i ‘socjolożki’ dowodzące, że trzeba zdelegalizować narodowców, bo już samo hasło: ‘Armia patriotów’ to najczystszy faszyzm i podżeganie do agresji. [Trochę krytyki chuliganów, którzy uczestniczyli w Marszu.] W tym roku [lewica] zaznaczyła swe szczątkowe istnienie petycją o uniemożliwienie składania kwiatów pod pomnikiem Dmowskiego, nacechowaną takim nieuctwem i prymitywizmem myślenia, że trudno ją nazwać inaczej niż kretyńską. (…) Podział [między zwolennikami III RP i jej wściekłymi przeciwnikami], z którym intelektualnie nie mogą poradzić sobie oślepione końskimi [Sic! – MJ] okularami ideologii ‘socjolożki’ i ‘politolożki’, a politycznie PiS i kibicujący im liderzy opinii.”

  • J. Pietrzak, Niepodległość razem, ale osobno, „W Sieci”, 17-23 XI, s. 15.

„Kiedy władze się zorientowały, że pałowanie, gazowanie, prowokatorzy, bandyci z antify nie powstrzymają maszerujących patriotów, zmieniły koncepcję i postanowiły się przyłączyć. [Stąd idea marszu prezydenckiego] Natomiast marsz ludu pozarządowego dziwnym trafem nie może się wyzwolić od asysty Zjednoczonego Oddziałów Miejscowej Opieki [tj. policji]. Istnieje uzasadnione podejrzenie, że gdyby ich nie było widać na trasie pochodu, anonimowi zadymiarze nie mieliby kogo atakować i rozeszliby się do innych zadań.”

  • K. Grzybowska, Standardy zakompleksionej władzy, „W Sieci”, 17-23 XI, s. 90-91.

Kompleks niższości wobec Europy to pomiatanie bohaterskimi czynami warszawskich powstańców i bredzenie o pożytkach, jakie Polska miałaby z zawiązania paktu Ribbentrop-Beck, co zaowocowałoby wspólnym atakiem na Związek Sowiecki. (…) Te brednie nie są wymysłem starych postkomuchów, one lęgną się w głowach młodych i średnich autorów korzystających z wielkomiejskich kompleksów różnych lemingów, wychowanych w ideologii ‘polskość to nienormalność’. A na lemingach można dobrze zarobić, bo oni w pogardzie dla patriotyzmu widzą spełnienie swoich marzeń o europejskości. Europejskość zaś to wytrzebienie z mózgu tego, co zacofane, bo polskie. (…) Tak wygląda Polska, której władza wmawia kompleksy niższości i odmawia prawa do bycia krajem normalnym. Jedynym w swoim rodzaju, z jego przyrodą, zabytkami, inteligentnym i pracowitym narodem wierzącym w Boga i kochającym ojczyznę. Narodem wolnym od dewiacji i ‘standardów’ rodem z przedmieść świata zachodniego. I szanującym ludzi mądrych, wykształconych i twórczych.”

  • M. Środa, Biała plama, „Gazeta Wyborcza”, 19 XI (środa), s. 2.

„Kilka dni temu chuligani (barbarzyńcy? głupcy? narodowcy?) zbezcześcili grób prof. Marka Siemka.

Punkt 4. Wiara i niewiara

  • J. Hartman, Prof. Żylicz w owczej skórze, „Gazeta Wyborcza”, 21 XI (piątek), s. 10.

[Polemika z prof. Olafem Żyliczem, który skrytykował „Apel do władz RP w sprawie klerykalizacji kraju”] „Jeśli chodzi o fakty, a więc o to, że biskupi Kościoła katolickiego są osobami nader uprzywilejowanymi, ich słowom zaś i życzeniom organy władzy publicznej, państwowej i samorządowej są nadzwyczaj powolne, okazując wobec Kościoła uniżenie i cześć, dyskusja jest zbędna. Nie tylko bowiem dżentelmeni, lecz także niżej podpisany o faktach nie dyskutują. (…) Nie będziemy dyskutować i o tym, że działalność i misja Kościoła katolickiego korzystają na różne sposoby ze środków publicznych w ogromnych kwotach, nieporównywalnych z tym, na co mogą liczyć jakiekolwiek inne organizacje, ani o tym, że w sposób nieformalny biskupi i księża wywierają wielki wpływ na rządzenie miastami i gminami. (…) Nikt uczciwy nie będzie też się spierał (…) Również w relacjach ze Stolicą Apostolską Rzeczpospolita Polska nie występuje jako równy partner, lecz w pozycji hołdowniczej. Wszystko to składa się na obraz państwa klerykalnego. (…) Radykalizm ten [prof. Żylicza] wyraża się już w samym stanięciu po stronie tych, którzy przeczą powszechnie znanym faktom wymienionym powyżej bądź je lekceważą. (…) Obecność jakiegokolwiek symbolu religijnego w przestrzeni państwowej symbolizuje zaś bezradność i bierność państwa w obliczu swych konstytucyjnych obowiązków”.

Punkt 5. Praca, gospodarka.

  • P. Kowalczuk, Premier kontra związkowcy, „Do rzeczy”, 17-23 XI, s. 84-86.

[Bardzo krytyczny opis związków zawodowych we Włoszech] „Związki zawodowe grożą strajkiem generalnym. Chodzi o likwidację niewyobrażalnych gdzie indziej przywilejów pracowniczych i położenie kresu dyktatowi związków, które od lat gospodarczo oraz społecznie blokują Italię. (…) ‘[Cytat z premiera Włoch, Matteo Renziego: Oni] mentalnie tkwią w latach 70. (…) nie istnieje stałe miejsce pracy. Świat się zmienia czy nam się to podoba, czy nie. Albo się dostosujemy, albo zginiemy!” (…) Renzi oświadczył, że woli rozmawiać z tymi, którzy tworzą miejsca pracy, niż ze związkami, szczególnie że od protestów i strajków ich nie przybędzie (…) Gdy przedstawiciele związków spotkali się z rządem, mieli do zaproponowania właściwie jedno: zostawić wszystko po staremu, ale opodatkować jeszcze wyżej ‘klasę posiadającą’. (…) [Przywileje związków] wywalczone zostały (…) w czasach, gdy komuniści obiecując gruszki na wierzbie i raj na ziemi, zdobywali w wyborach jedną trzecią głosów, a chadeckie rządy ze strachu oddawały pole wygórowanym żądaniom socjalnym wyznającej marksizm centrali CGIL [związki zawodowe], na które państwo nie było stać. (…) Po prostu Italia jest zakładniczką nie tylko korupcji, mafii, oszustw podatkowych i powszechnego bałaganiarstwa, lecz także żyjących przeszłością wielkich central związkowych.”

  • P. Gabryel, Babcia i dziadek wyzyskują wnuka, „Do rzeczy”, 17-23 XI, s. 88.

„Rzeczywistość jest nieubłagana: już nigdy, w dającej się przewidzieć przyszłości, polscy emeryci nie będą mieli tak dobrze, jak mają obecni (…) już nigdy ich świadczenia nie będą tak – w stosunku do płac – wysokie. Albo bowiem za kilka lat obecny system emerytalny runie niczym domek z kartek albo – jeśli jakimś cudem by się nie rozpadł – świadczenia przyszłych emerytów będą żałośnie niskie w stosunku do ich ostatnich pensji. [Przeciętna emerytura wynosi dziś 61 proc. przeciętnej pensji] A wszystko dlatego, że polscy politycy wyjątkowo kunktatorsko obchodzą się z liczącą 6 mln obywateli wyborczą armią emerytów, dbając o to, by pozostali podatnicy musieli hojnie zrzucać się na nich nieniskie i wciąż powiększane świadczenia. Rosną one co roku o inflację i co najmniej 20 proc. realnego wzrostu płac (…) To stąd w znacznej mierze biorą się nasze drakońskie podatki i monstrualne składki na ZUS, rujnujące dzieci i wnuki emerytów, wypychające ich na umowy śmieciowe lub zmuszające do emigracji. W rezultacie przeciętny dochód rozporządzalny w gospodarstwie emerytów jest o 9 proc. wyższy od przeciętnego w Polsce, a dzieci i młodzież są u nas niemal trzy razy bardziej zagrożone ubóstwem niż emeryci (…) Jednak czy obecni emeryci są w stanie choćby dopuścić do siebie myśl, że wyzyskują własne dzieci i wnuki?”

  • J. Szewczak, Bangladesz Europy, „W Sieci”, 17-23 XI, s. 96-97.

„Polski rynek pracy jest jednym z najgorszych w Europie. Mamy – obok Rumunii, Bułgarii i Litwy – jedne z najniższych płac, 1,6 mln Polaków jest zatrudnionych na umowach śmieciowych, ponad połowa z nas pracuje w weekendy, a ponad 30 proc. – co najmniej jedną niedzielę w miesiącu. (…) W przeciwieństwie do Szwedów, którzy pracują do emerytury, Polacy pracują do śmierci, najczęściej za skandalicznie niskie wynagrodzenia. (…) Skrajne ubóstwo w przeżywającej wielki kryzys Grecji to ok. 665 euro, czyli równowartość 2,8 tys. zł na osobę. W Polsce zaś to 450-550 zł na osobę. (…) To już nawet nie jest poziom europejski, to poziom azjatycko-afrykański.(…) Stajemy się krajem pracujących nędzarzy, bez życiowych perspektyw, szansy na utrzymanie rodziny, bez środków na opłacenie wszystkich rachunków. Pod względem zarobków jesteśmy Bangladeszem Europy. (…) Współczesne niewolnictwo w Polsce, w półkolonialnym systemie gospodarczym wręcz rozkwita. (…) Nisko płatny, wyzyskiwany, okłamywany przez media i rząd pracownik nie ma w sobie ducha sprzeciwu i jest zdany na łaskę oraz niełaskę pracodawcy. I choć podobno z niewolnika nie ma pracownika, to jednak w Polsce jest inaczej.”

Punkt 7. Polityka i media

  • J. Żakowski, Spokojnie, to tylko afera, „Gazeta Wyborcza”, 17 XI (poniedziałek) s. 2.

„Wystarczy sięgnąć po doroczną, ‘czarną księgę’ naziolskiej przemocy, by zrozumieć czym grozi np. ujawnianie lewicowych poglądów, mniejszościowych tożsamości i postaw, gdy mieszka się na którymś z opanowanych przez kiboli i narodowców osiedli albo gdy chodzi się do szkoły, w której rządzą. Takich osiedli jest większość, a szkół wiele. [Władza] musi uporać się z naziolskim bandytyzmem, nim pozbawi obywateli prawa do maskowania swojej tożsamości. [Pomysły bardzo wzmożonej kontroli służb] To dopiero arcygroźny pomysł! Taka logika tworzy państwo policyjne, w którym wszyscy podejrzewają, kontrolują, oskarżają, pomawiają i paraliżują wszystkich. Każdy czuje się zagrożony i każdy robi wszystko, żeby nie robić nic, a więzienia są pełne wrednie i fałszywie oskarżonych. Jest na ten temat wielka literatura z czasów stalinowskich. Małą próbkę mieliśmy za rządów IV RP.”

  • P. Wroński, Miłością PO nie wygra, „Gazeta Wyborcza”, 18 XI (wtorek), s. 2.

„Najważniejszym ogólnopolskim hasłem, z jakim PiS szedł na te wybory, jest odwrócenie ‘reformy 67’, czyli przedłużenia wieku emerytalnego. W kontekście wyborów samorządowych jest to hasło księżycowe, bo nie w samorządach zapadają decyzje w tej sprawie. Ale dzięki niemu na PiS głosuje dziś elektorat socjalny i sfrustrowany (…) On [Jarosław Kaczyński] coraz skuteczniej zarządza frustracją. (…) Dlatego kandydaci tej partii bez żenady idą w prymitywny populizm. [pomysł darmowej komunikacji w Warszawie autorstwa Jacka Sasina] (…) Czy jednak ta ‘polityka miłości’ [Platforma nie atakuje dość surowo PiSu] nie daje PiS legitymacji ‘normalnej partii’, którą można bez zastrzeżeń włączyć w demokratyczny dyskurs? Czy nie dezorientuje to wyborców PO?”

  • T. Terlikowski, Grunt to wiara we własną propagandę, „Rzeczpospolita”, 17 XI, s. A2.

„Niewiarygodne, a jednak prawdziwe. Koledzy z portalu parówkowego (…) uwierzyli we własną propagandę i byli – tak przynajmniej wynika z ich tekstów – głęboko przekonani, że papież Franciszek jest liberałem i za nic ma dogmaty swojego Kościoła. (…) Potępienie aborcji nie jest u niego niczym nowym. (…) [Ż]eby to dostrzec, trzeba papieża czytać, a nie dać się pochłonąć własnej propagandzie. Takiej lektury życzę liberalnym dziennikarzom, by już nigdy więcej nie zaskoczył ich fakt, że papież jest katolikiem. Nie liberałem.”

  • E. Olczyk , Naddarty sztandar Sojuszu, „Rzeczpospolita”, 19 XI, s. A5.

„No i otrzymuje dotacje z budżetu państwa, które są ściśle powiązane z partyjnym szyldem. (…) Niestety, struktury są skostniałe i niechętne do współpracy z kimkolwiek, działacze kurczowo trzymają się swoich stołków, przywództwo Leszka Millera jest kwestionowane, bo nie gwarantuje sukcesów, a sam szyld skutecznie odstrasza od współpracy inne środowiska lewicowe – Zielonych, ruchy miejskie, feministki.

Ten ostatni czynnik sprawia, że partia, zamiast się rozwijać, przycupnęła w narożniku z napisem „postkomuniści” i tam postanowiła poczekać na lepsze czasu, czyli na upadek konkurentów albo odgrywanie roli języczka u wagi. Ani na jedno, ani na drugie nie ma w krótszej perspektywie żadnych szans, a dłuższego okresu Sojusz może nie przetrwać.

(…) [O] pożegnaniu z szyldem w SLD szepczą głównie kobiety, a one w tej partii mają niewiele do powiedzenia.

Punkt 8. Inne. PKW i wybory samorządowe

  • B. Łęczek, Wybory zostały sfałszowane?!, „Fakt”, 20 XI (czwartek), s. 1-2 (okładka!)

„To już nie kompromitacja, to katastrofa. Skoro wyniki wyborów są już teraz kompletnie niewiarygodne, sam minister sprawiedliwości dopuszcza teraz powtórzenie głosowania. (…) Przy tak skandalicznym bałaganie wyniki, które PKW w końcu kiedyś poda, będą bowiem niewiarygodne. (…) Prezydent po awarii systemu nie widzi sensu powtarzania głosowania. – Nie dajmy się zwariować – apelował Bronisław Komorowski (62 l.). – Kwestionowanie uczciwości wyborów to odmęty szaleństwa – mówił.”

  • Zamienili wybory w parodię!, „Fakt”, 21 XI (piątek), s. 1.

Dwuznaczna okładka: krytyka szefa PKW ze względu na wiek (bo pracuje od 23 lat w PKW) a także niejasne powiązanie go z 23-letnią programistką tworzącą program liczenia głosów.

  • J. Kurski, Komentarz [przy artykule: Zamach na PKW], „Gazeta Wyborcza”, 21 XI (piątek), s. 1.

O okupacji Państwowej Komisji Wyborczej: „To akt terroru przeciw demokracji, jakiego nie było w historii ostatniego 25-lecia. Zaatakowano kluczową instytucję polskiej demokracji, i to podczas wyborów, w chwili liczenia głosów. Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Za ten akt politycznego wandalizmu i ślepej anarchii nie mogą się uchylić od politycznej odpowiedzialności liderzy PiS i SLD – Jarosław Kaczyński i Leszek Miller. (…) Miejsce bandytów biorących zamach na Rzeczpospolitą jest na ławie przed niezawisłym sądem.”

Jarosław Kaczyński: „Nie może być stabilizacji kosztem sfałszowanych wyborów”.

  • J. Kurski, Bujanie Polski, „Gazeta Wyborcza”, 22-23 XI (sobota-niedziela), s. 1.

„Teraz obsesyjna podejrzliwość prezesa urodziła nową mgłę i nową brzozę – mit sfałszowanych wyborów. (…) Tak właśnie buja się Polaków i buja się państwem. (…) Nie ułatwiajmy wrogom demokracji bujania Polską.”

Wypowiedz się