Radykalizacje w polskiej debacie publicznej // październik 2014 Sprawa Hartmana, Konwencja o przemocy
03.04.2015
Sprawa Hartmana, Konwencja o przemocy
Granice dyskusji światopoglądowych
Wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego stwierdził na swoim blogu, że nie jest zwolennikiem legalizacji związków kazirodczych, ale, jego zdaniem, „warto rozpocząć dyskusję na ten temat”. Jego wypowiedź spotkała się ze zdecydowanymi reakcjami z lewej, jak i prawej strony publicystycznego spektrum.
- Zarzucanie hipokryzji
Według Bronisława Wildsteina, publicysty „Do Rzeczy”, „sprawa Hartmana pokazała, jak bardzo hipokrytyczna, zakłamana i w sumie zacofana jest polska lewica” („W obronie Hartmana”, „Do Rzeczy” 6-12 X, s. 7).
- Obelgi
W prawicowej prasie określono Hartmana jako „ni to pajaca, ni to mędrka” (P. Lisicki, „Kiedy nadejdzie odwet natury”, „Do Rzeczy”, 13-19 X, s. 3), zaś Bartosz Marczuk, publicysta „Rzeczpospolitej”, uznał rozważania profesora za „lewicowe wynaturzenie” („Jan Hartman udowodnił istnienie Boga”, „Rzeczpospolita”, 2 X, s. 2). W podobny sposób, choć w szerszym kontekście, o granicach wolności słowa wypowiadała się również Karolina Korwin-Piotrowska w rozmowie z Tatianą Kolesnyczenko („Elity bez makijażu”, „Wprost”, 6-12 X, s. 31-32). Polskie elity intelektualne Piotrowska określiła jako „bandę homofobów i hipokrytów, która zniżyła się do poziomu brukowca”. „Ziemkiewicz pisze o gwałtach, Hartman o kazirodztwie. Co będzie następne? Seks z chomikiem? Poziom debaty publicznej strasznie się sprostytuował” – stwierdza Korwin-Piotrowska, a następnie dodaje, że polscy „liderzy opinii” są „bandą kretynów”.
- Wstręt
Łukaszowi Warzesze „na widok Hartmanowej facjaty zrobiło się autentycznie niedobrze” („Menażeria i drzewa w kubłach”, „W Sieci”, 6-12 X, s. 14). Krzysztof Feusette uznał etyka za „żałosnego filozofa” („Hardman: mroczne widmo”, „W Sieci”, 13-19 X, s. 10), którego myśli sprowadzają się do tego, „kto w końcu ma być na dole – Josef Fritzl czy jego córka”.
Jak się wydaje, najwięcej emocji wywołała jednak okładka tygodnika „Wprost”. Znalazł się na niej fotomontaż postaci Jana Hartmana obejmującego nastoletnią dziewczynkę. Podpis pod zdjęciem – „Kazirodztwo jest OK” („Wprost”, nr 41/2014, 6-12 X).
Batalie o społeczeństwo
- Dyskusje o państwie
Wojciech Wencel w swoim cotygodniowym felietonie publikowanym w tygodniu „W Sieci”, poświęconym fatalnej jego zdaniem kondycji polskiego państwa oraz jego elit, pyta dramatycznie: „Czy państwo, w którym żyjemy można nazwać jeszcze Polską?” („Przełamać los”, „W Sieci” 6-12 X, s. 69), zaś tydzień później o swoich adwersarzach pisze jako „zwykłych zjadaczach papki dostarczanej codziennie przez TVN i «Gazetę Wyborczą»”, którzy uczestniczą w „aktualnych projektach cywilizacji śmierci” („Zło wysokiej jakości”, „W Sieci”, 13-19 X, s. 63 ).
- Sprawa radykalizacji Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej
Piotr Zaremba oskarżył dziennikarzy „Polityki” o „goebbelsowskie kłamstwo”, a to ze względu na okładkę tygodnika, na której znalazła się zastraszona (być może bita) kobieta skulona w cieniu postaci mężczyzny. Według Zaremby („Dzieje wielkiego oszustwa”, „W Sieci”, nr 43/2014, s. 24-27), takim „goebbelsowskim kłamstwem” jest opisane zdjęcie w połączeniu z krzyczącym tytułem „Obrońcy przemocy” i podtytułem: „Kto i dlaczego nie chce podpisania konwencji o zwalczaniu przemocy w rodzinie”. Publicysta konstatuje: „Wszystko jasne: to prawicowi politycy i biskupi są oprawcami tej skulonej postaci”.
Porównanie, do jakiego ucieka się publicysta „W Sieci”, nosi znamiona hiperbolizacji. Niemniej także zwolennicy podpisania przez Polskę konwencji ws. zwalczania przemocy wobec kobiet posługiwali się argumentami, które mogły wprowadzać opinię publiczną w błąd, i z takim przypadkiem mamy do czynienia na okładce „Polityki”. Przeciwnicy ratyfikacji konwencji nie nawoływali bowiem do przemocy wobec kobiet, lecz najczęściej sprzeciwiali się zawartym w tej konwencji zapisom dotyczącym kulturowego charakteru ról płciowych, a tym samym ich względności. Zdaniem przeciwników wspomnianej konwencji, taki pogląd miałby otwierać drogę do podważenia obowiązującego obecnie modelu rodziny oraz związanych z nim ról kobiety i mężczyzny.
Te obawy znajdują odzwierciedlenie w tekście Zaremby, który analizując krytyczne interpretacje zapisów konwencji, dochodzi do wniosku, iż po jej przyjęciu „może się okazać, że wiele polskich rozwiązań prawnych nadaje się do wyrzucenia – łącznie z konstytucyjnym zapisem uznającym małżeństwo za związek kobiety i mężczyzny”. Publicysta idzie nawet dalej. „Z konwencją w dłoni”, twierdzi Zaremba, będzie się można domagać „spełnienia wszelkich postulatów feministycznych – od wprowadzenia związków partnerskich, po instalowanie wszędzie kwot płciowych”. W dłuższej perspektywie dokument może więc „przeorać podstawy naszej cywilizacji”, podsumowuje publicysta, powołując się na prof. Aleksandra Stępkowskiego.
- Gender
Jednak ataki, które przeciwnicy koncepcji „płci kulturowej” przypuszczają na jej zwolenników, również podgrzewają temperaturę debaty publicznej. Ksiądz Dariusz Oko („Ateiści winni największej zbrodni”, „Gazeta Wyborcza”, 23 X, s. 7) określa gender jako „neomarksistowską ideologię o potężnym zapleczu finansowym”, która ma na celu „całkowite zapanowanie nad umysłami ludzi poprzez rozbudzenie w nich niepohamowanych żądz i zniewolenie człowieka”. W jej propagowaniu zaś – zdaniem księdza – przoduje „Gazeta Wyborcza” jest ona bowiem narzędziem codziennego wyrazu „nienawiści wobec Kościoła”.
Sfałszowane wybory
W październiku zaczęły także pojawiać się komentarze dotyczące ważności zbliżających się dopiero wyborów samorządowych. Maciej Pawlicki twierdzi, że nadchodzące „wybory samorządowe będą fałszowane. Znowu” („Czy pozwolimy sfałszować wybory?”, „W Sieci”, 13-19 X, s. 2). „Mapa wyników z roku 2011 nie pozostawia wątpliwości, że tamte wybory sfałszowano w wielu tysiącach komisji”, informuje publicysta, nie podając jednak w tekście konkretnych dowodów na to, że do takich fałszerstw dochodziło w przeszłości, ani tym bardziej, że ma do nich dojść przy okazji tegorocznych wyborów.
Ta kwestia powróci jednak na łamy polskiej prasy w listopadzie, po ogromnych trudnościach z liczeniem głosów oddanych w pierwszej turze wyborów (16 listopada). Wówczas oskarżenia o fałszerstwa wyborcze będą znacznie częstsze, nierzadko prowokując komentarze daleko odbiegające od standardów merytorycznej debaty publicznej.