Analiza specjalna: Radykalizacje przed I turą wyborów prezydenckich 2015

„Horda nijakości” i „sekta” – walka prasowa podczas kampanii prezydenckiej

Karolina Wigura
 18.06.2015 

292685757_02cfec76ab_z

„Polska polityka zagraniczna ostatnich 8 lat to […] spacer durnej panienki w ciemnym tunelu. Jest tylko kwestią czasu, aż ktoś ją porządnie zgwałci. Donald Tusk i Bronisław Komorowski na co dzień wyglądają zresztą jak poszkodowane ofiary «gry za gwałt». […] Rządzą nami właśnie takie międzynarodowe cioty, ideowe eunuchy wykastrowane z honoru i poczucia wstydu, które tylko patrzą, jak i gdzie wyświadczyć seksualną grzeczność komuś silniejszemu (w ich mniemaniu)”. To fragment tekstu Witolda Gadowskiego „Pedagogika gwałtu” („W Sieci”, nr 20, 18-24 V, s. 111), a zarazem najbardziej jaskrawa radykalizacja w tegorocznej kampanii wyborczej.

W całej kampanii jednak różnego rodzaju radykalizacji nie brakowało. We wczesnych miesiącach 2015 r., a szczególnie w maju, symboliczny spór między PO a PiS osiągnął niezwykle silny stopień. To doprowadziło do znacznego oderwania debaty publicznej od zainteresowań i kłopotów zwykłego obywatela. Podczas, gdy publicyści byli zajęci krytykowaniem jednego, odpowiedniego z punktu widzenia swoich poglądów, ugrupowania, ich, a także badaczy społecznych uwadze umknęło, że społeczny gniew za chwilę wyleje się inną drogą. Dyskusję o faktach zastąpiło rytualne krytykowanie przeciwników politycznych. Nie można wykluczyć, że była to jedna z przyczyn wysokiego wyniku wyborczego Pawła Kukiza i niskiej, jak na wybory prezydenckie w Polsce, frekwencji.

„Horda nijakości”. Prasa prawicowa o Bronisławie Komorowskim

Tygodniki „W Sieci” i „Do Rzeczy” stosowały metafory i symbolikę, mające na celu dyskredytację nie tylko rządzącego prezydenta, ale przede wszystkim Platformy Obywatelskiej, którą ściśle utożsamiano z Bronisławem Komorowskim.

Pisano m.in. o „psiapsiółkach pani premier”, „funflach pana prezydenta”, środowisko Platformy Obywatelskiej określając „hordą nijakości” (K. Feusette, „Nierząd ekspercki”, „W Sieci”, 26 I-1 II 2015, s. 10). Z kolei Michał Karnowski nazywał rządzących „systemem medialno-biznesowym [, który] kolejny raz próbuje zniszczyć polską spółdzielczość finansową i jej twórcę Grzegorza Biereckiego. Metody znane od lat: kłamstwa, insynuacje, manipulacje. I przemoc” (to o aferze SKOK-ów – przyp. red.; Michał Karnowski, „Atak mafii III RP”, „W Sieci”, nr 11, 16-22 III 2015 r., s. 2). Rafał Ziemkiewicz dodawał, że „przestraszony obóz władzy jest w stanie sięgnąć po każde świństwo, by się ratować” (R. Ziemkiewicz, „Wściekły atak salonu”, „W Sieci”, nr 13, 23-29 III, s. 16-19), a stan, w jakim znajdują się politycy i zwolennicy PO, Marek Król nazywał delirium platformens (Marek Król, „Delirium platformens”, „W Sieci”, nr 13, 30 III-6 IV, s. 127).

Z kolei redaktorzy „Do Rzeczy” wytykali obozowi władzy oraz jego zwolennikom, że reprezentuje „przemysł pogardy i nienawiści”, zbliżony do „wzorów mistrza Urbana”. To, zdaniem Andrzeja Nowaka, jedyna gałąź przemysłu, która rozkwitła pod rządami PO. „Teraz na pewno partia władzy (określam ją skrótem PO-PSL-TVN) nie jest w stanie przekonać nikogo, że służy komukolwiek poza sobą” (A. Nowak, „Pojedynek nadziei ze strachem”, „Do Rzeczy”, nr 21, 18-24 V, s. 22-24).

Na tym tle atakowano przede wszystkim Bronisława Komorowskiego za jego domniemane związki z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi, czyli „mroczną stronę” jego życiorysu. „Komorowski nie daje gwarancji suwerenności podejmowanych decyzji. [od ponad 25 lat padają pytania o wpływ dawnych Wojskowych Służb Informacyjnych na Bronisława Komorowskiego]. Nigdy nie zostały wyjaśnione w przekonujący sposób wpłaty Komorowskiego w 1991 r. dla tzw. banku Palucha, instytucji spekulacyjnej kojarzonej z byłymi oficerami kontrwywiadu”. (P. Semka, „Dosyć!”, „Do Rzeczy”, nr 19, 4-10 V, s. 16-18). Cytat o mrocznej stronie życiorysu pochodzi z tekstu Marka Pyzy i Marcina Wikło „Co ukrywa prezydent?”, „W Sieci”, nr 9, 2-8 III, s. 16-19, a dokładnie brzmi on tak: „[BK] nie musi wstydzić się lat 70., 80. Natomiast 90. i późniejsze były bardzo mroczne”). Redaktorzy tygodnika piszą także: „Można mieć wrażenie, że marszałek przebierał nogami m.in. do przejęcia kontroli nad nieopublikowanym przez Lecha Kaczyńskiego aneksem do raportu z likwidacji WSI, zawierającym rzekomo niewygodne fakty zza kulis politycznego życiorysu Komorowskiego”.

Warto zwrócić uwagę na sformułowania zawarte w powyższych cytatach: „kojarzonej z byłymi oficerami wywiadu”; „można mieć wrażenie, że marszałek”; „zawierającym rzekomo niewygodne fakty”. Wszystkie te słowa wskazują na to, że mamy tu do czynienia raczej ze strategią defensywno-insynuacyjną: prezentacją domniemań niż z popartymi faktami relacjami dziennikarskimi. Obrazu dopełniają okładki wyżej cytowanych tygodników z tych miesięcy, na których Bronisław Komorowski przedstawiany jest bądź jako usypiający podczas publicznych wydarzeń, bądź jako zawstydzony, zakłopotany, ze spuszczonymi oczami.

Kto stosuje język nienawiści. Prasa lewicowa i centrowa

Nie tylko prawicowe, ale i lewicowe oraz centrowe media przyjmują rolę strony atakowanej i odczłowieczanej przez przeciwnika. Zachowanie mediów prawicowych zdecydowanie potępiali redaktorzy np. „Gazety Wyborczej”. Trwała tam, według nich, „kampania nienawiści, w której urzędujący prezydent jest poniżany do granic człowieczeństwa”. Komentatorzy prawicowi okazywali swoje „zdziczenie”, jak Ryszard Legutko, który Komorowskiego nazwał – pisze Wojciech Czuchnowski – „prostakiem”, „maestro świniowatości” i „świniowatym marszałkiem” (W. Czuchnowski, „Zdziczenie poselsko-profesorskie”, „Gazeta Wyborcza”, 10 III, s. 2).

Słabego typu radykalizację można było zaobserwować w wypowiedzi samego Bronisława Komorowskiego dla „Gazety Wyborczej”, gdy polityk ten, podkreślający zazwyczaj swój cel budowania ogólnonarodowej zgody, stwierdził, że dzisiejszy spór w Polsce przebiega wzdłuż nowej linii – „Polski racjonalnej w kontrze do Polski radykalnej […] Polska racjonalna to Polska bezpieczna w sercu zjednoczonej Europy. Polska radykalna to Polska osamotniona na europejskich peryferiach […] Starcie radykalizmu widzimy też w kwestiach gospodarczych” (B. Komorowski, „Polska: racjonalna czy radykalna”, „Gazeta Wyborcza”, 23 III, s. 4).

Podobną logikę można odnaleźć w tekście z „Polityki”, którego autorzy przekonywali, że jedynie Platforma Obywatelska jest dziś gwarantem utrzymania w Polsce ustroju liberalno-demokratycznego. „Platforma nie jest zwykłą partią rządzącą, ponieważ dźwiga ciężar obrony całego systemu liberalno-demokratycznego […] PiS nie jest zwykłą opozycją. To partia, która po zwycięstwie zamierza zmienić podstawy państwa, system wartości” (M. Janicki, W. Władyka, „Przedrzeźniacze”, „Polityka”, 28 I-3 II, s. 13-15). Redaktorzy „Polityki” sugerują zatem analogię do lat 2005–2007, gdy rządziło Prawo i Sprawiedliwość. Co prawda PiS oddał wówczas sam władzę, a dowodów na zaostrzenie jego aktualnego kursu w tekście brakuje.

Mocniej stawia to Waldemar Kuczyński: „Jest jeden obóz. Zmobilizowany, o cechach sekty – choć niezwykle szeroki. Ten obóz ma wyraźną wizję wroga […] Można powiedzieć, że po stronie pisowskiej objawia się naród. Po drugiej zaś – społeczeństwo. Naród jest zwierzęciem jednolitym, uszeregowanym, agresywnym i zmobilizowanym. Społeczeństwo jest rozproszone” (W. Kuczyński w rozmowie z R. Kalukinem, „Prezes na wojennej ścieżce”, „Newsweek”, nr 15, 7-12 IV, s. 38-41).

Najostrzej stawia sprawę Adam Michnik, który w głośnym edytorialu zaraz po I turze wyborów napisał: „Demokracja bywa okrutna dla tych, którzy o nią walczyli […] Koalicja Dudy i Kukiza oznaczać będzie rządy Kaczyńskiego z Macierewiczem, rządy absurdu i szczujni” (Adam Michnik, „Szkoda Polski”, „Gazeta Wyborcza”, 11 V, s. 1).

Nie brakowało także wysoce emocjonalnych ataków wobec samego Andrzeja Dudy i jego kampanii. „Panem Nikt” kandydata PiS nazwał Rafał Kalukin (R. Kalukin, „Pan Nikt i wkurzeni”, „Newsweek”, nr 17, 20-26 IV, s. 26-28); ten sam dziennikarz o spotach Andrzeja Dudy na temat euro pisał, że czuć w nich „rękę Jacka Kurskiego, typowy dla niego tupet we wciskaniu ludowi odrażającej ciemnoty” (tegoż, „Cyrk polityczny”, „Newsweek”, nr 14, 30 III-6 IV, s. 18-20).

Podobnie jak w przypadku prasy prawicowej, źródłem kontekstu są także okładki. Najbardziej zwróciły uwagę dwie z nich, przygotowane przez „Newsweek”. Na jednej z nich mamy do czynienia z wejściem na kolejny poziom hiperbolizacji dotyczącej katastrofy smoleńskiej. „Newsweek” przejmuje język zamachu, publikując portret Jarosława Kaczyńskiego i nazywając go „zamachowcem”. Na drugiej zabieg jest podobny – także zostaje przejęty, czy może obśmiany, język prawej strony – Jarosław Kaczyński zdejmuje z głowy maskę Andrzeja Dudy, podpis zaś głosi: „fałszerstwo wyborcze”.

„Szczujnia” i „antysemici”. Spór o „Newsweek”

Szczególnie wiele emocji wywołała biografia Andrzeja Dudy, opublikowana w „Newsweeku”, a zwłaszcza jej fragment dotyczący żydowskiego pochodzenia teścia obecnego prezydenta elekta. „Dlaczego akurat Unia Wolności? – zastanawiała się nad przeszłymi wyborami kandydata PiS dziennikarka, Anna Szulc – Czyżby wpływ na ówczesne polityczne wybory Andrzeja Dudy miał jego teść, znany poeta i krytyk literacki, Julian Kornhauser? W 1994 r. Duda ożenił się z jego córką Agatą. Julian Kornhauser, z pochodzenia Żyd, w jednym ze swoich wierszy rozliczał się z Polakami biorącymi udział w pogromie kieleckim, za co przez prawicowców został okrzyknięty polakożercą”.

W odpowiedzi na ten tekst portal braci Karnowskich zarzucił Tomaszowi Lisowi antysemityzm. Tomasz Lis bronił się, przypominając, że portal ten jest „zwany słusznie szczujnią”, zaś prawicowcy „dostali prawdziwego amoku […] był to amok sterowany”. Czym? Podobnie jak prawicowi komentatorzy chętnie zarzucają „salonowi”, że pragnie on tuszować afery związane z Platformą Obywatelską, choćby wymieniane wyżej domniemane związki prezydenta Komorowskiego z WSI, tak Lis zarzuca Karnowskim, że antysemitą nazwano go po to, by odwrócić uwagę od afery SKOK-ów. (T. Lis, „Szczujnia walczy z antysemityzmem”, „Newsweek”, nr 13, 23-29 III, s. 2-3).

W kontekście tekstu z „Newsweeka” pod koniec kwietnia wypowiedział się także Paweł Śpiewak, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego. „Uważam, że Tomasz Lis jest antysemitą – powiedział. – Ten tekst był świadomym i politycznie wykalkulowanym użyciem antysemickich klisz. Takie zachowanie jest niegodne”. W dniu publikacji tego wywiadu Tomasz Lis zapowiedział, że pozwie Pawła Śpiewaka za te słowa.

 

Karolina Wigura

szefowa Obserwatorium Debaty Publicznej

Zdjęcie do artykułu: Nathaniel Shepard. Źródło: Flickr

Wypowiedz się